Święta zbliżają się wielkimi krokami, w marketach panuje już szał przedświątecznych zakupów. Ludzie biegają po galeriach w poszukiwaniu prezentów, a w internecie na co drugim blogu pojawiają się inspirujące posty co kupić dla dziecka pod choinkę. Ten post nie będzie postem typu: MUST HAVE, dzisiaj chciałabym zwrócić uwagę na coś innego…
Zastanawiałaś się na tym, że duża część dostępnych na rynku zabawek, które nazwane są przez producenta „edukacyjnymi” w ogóle nie wspiera rozwoju dziecka, lecz wręcz odwrotnie zaburza koncentracje dziecka i nie skłania do kreatywnej zabawy i myślenia. Na rynku jest masa tego typu zabawek „samogrających”, czyli ograniczających się do włączenia i wyłączenia włącznika.
Są one zazwyczaj bardzo drogie, modne i bardzo kolorowe, co przyciąga uwagę nas rodziców, jednak w dużym stopniu hamują rozwój dziecka. Nikt o tym głośno w telewizji nie mówi, ale zabawki powinny służyć dzieciom nie do oglądania, a do kreowania własnego świata, do wymyślania bujnych historii, tak, żeby dziecko zabawkę mogło wykorzystać na wiele sposób.
Przyznasz mi zapewne racje, że wadą tych wszystkich elektronicznych zabawek jest to, że wydają zazwyczaj bardzo głośne dźwięki i migają kolorowymi światełkami. Przebywanie przez dłuższy czas w tym hałasie jest przyczyną naszego podenerwowania, dekoncentracji, a często przyczyną bólu głowy. Nie czarujmy się, przyznaj szczerze, że miałaś kiedyś ochoty wyrzucić zabawkę przez okno, bo ta za głośno grała ? Oczywiście, żartuje, ale myślę, że nie raz przeszła Ci taka myśl: „Niech ta zabawka przestanie już grać, bo zwariuje…”
Pomyśl, że dziecko ma bardziej wrażliwy układ nerwowy niż Ty, więc nic w tym dziwnego, że taka zabawka po dłuższym użytkowaniu doprowadzi do niepotrzebnych nerwów, zdekoncentruje Twoje dziecko, a może nawet tak zirytuje, że Twoja magiczna zabawka za stówę lub dwie wyląduje w kącie.
Warto więc przed zakupem zabawki zastanowić się, czy Ty chciałabyś obcować z tą zabawką przez dłuższy czas. Jeśli odpowiedź jest przecząca, może lepiej poszukać czegoś innego, bardziej kreatywnego. W przypadku ZABAWEK reklamowanych w telewizji przemyślałabym dwa razy. Wiadomo nie od dziś, że reklama dźwigiem handlu, a jest z nią podobnie jak z normami wiekowymi na zabawkach, które podają producenci. Często granice wieku wyznacza nieprzystosowanie zabawki do poziomu rozwoju naszego dziecka, lecz chęć uniknięcia kosztów testów owej zabawki. Zauważ, że w sklepie na półce znajdziesz grzechotki z etykietą 3+, czy to znaczy, że grzechotka przeznaczona jest dla trzylatka ? Śmieszne prawda?
Kupując zabawki pod choinkę, kieruj się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Zabawka powinna być dla dziecka wyzwaniem, inspiracją do poznania świata, powinna otwierać przed nim nowe możliwości. Jeśli nie spełnia tych warunków, nie ma sensu jej kupować.
A Ty jaką zabawkę kupisz pod choinkę?
5 komentarzy
Moje dziecię zażyczyło sobie książki, tablicę i zestaw lekarza. Rozdzielone to po rodzinie zostało. My dokupiliśmy dwie gry – Nogi Stonogi i nawlekanie:)
My mamy dla córki gre, którą chciała 🙂
u nas w rodzinie też się podzieliliśmy prezentami dla małego:) synek ma dostać rowerek biegowy:), garnuszek klocuszek (synek świetnie rozpoznaje kształty, chcieliśmy go też pouczyć kolorów), od dziadków ma dostać zestałwbleckk decker bo mały uwielbia z tatą majsterkować, skręcać elementy, stukać pukać, więc myślę, że ten prezent go ucieszy… dostanie też traktor z naczepą, która wiezie zwierzątka- uczy wierszyków, rymowania, wystukiwania rytmu- synek stale chodzi i udaje odgłosy zwierząt, a traktorem nazywa każde autko które dostanie:D, od prababci z tego co wiem ma dostać autko sterowane- bo gdy idziemy do sąsiadki z przeciwka stale się bawi jej samochodem i biega za nim sterując pilotem:P, zestaw : piasek kinetyczny:d i chyba jakieś bębenki, grzechotki, tamburyno itp:P mówiłam rodzinie że nie ma co przesadzać z zabawkami, bo możemy ich w domu nie pomieścić, ale oni się uparli mówiąc, że kto ma rozpieszczać jedynego wnusia jak nie dziadkowie?? no i na tym się skończyło moje mówienie… ehhhh Ci dziadkowie…
Masz rację – na ogół te najlepiej reklamowane zabawki, te najbardziej “spektakularne”, które robią to, to i jeszcze tamto są… słabe. Wydaje mi się, że dużo lepiej kupić dziecku coś, co samo nie hałasuje, a nawet coś, co ma mniej funkcji (np. nie rusza się samo) – wtedy bardziej musi popracować wyobraźnia. Poza tym świetnym pomysłem są z pewnością gry planszowe albo – kiedy już nie trzeba się bać, że dziecko połknie fragment – klocki. 😉
Adaś lubi coś plastycznego, kreatywnego. Zabawki reklamowane na niego jakoś nie działają. W tym roku nowe pisaki, farby i zestaw do ozdabiania bombek choinkowych.